Kacha na ławę: gdzie wypić kawę w Katowicach?

Szanowni Państwo. Powinnam zacząć od tłumaczenia się, ale zrobiłam to już dwa posty wcześniej. Pozwolicie zatem, że pominę tę część, w której podkreślam zasadność wypowiadania się w temacie w którym nie mam 25-letniego doświadczenia, podając ku temu, mam nadzieję, wystarczająco mocne argumenty. Tak w skrócie: Kocham kawę i uwielbiam chodzić po kawiarniach. Zadowolony żołądek i smutny portfel mogą to potwierdzić. Pewnego dnia zdecydowałam się opisać moje wrażenia i pierwszy post z tej serii możecie przeczytać tu. Nie mam własnej kawiarni, palarni, mistrza Polski w cup tasters, a jedynym wzorkiem na kawie jaki udawało mi się do tej pory zrobić, podczas krótkiej przygody z parzeniem kawy, jest serce po zawale. Jednak odwiedzając różne miejsca od ponad dziesięciu lat, mam już jakieś mini pojęcie o tym co kawiarnia powinna konsumentowi, na różnych płaszczyznach, oferować. Pierwszy artykuł wyszedł mi mocno hejterski. Deep sorrow, no ale tak wyszło. Dziś już tak smagać nie będę. Moi Drodzy, dziś czas na pięć miejscówek w Katowicach. Jak dobrze, że żeby napić się dobrej kawy w fajnym miejscu trzeba pokonać jedynie 30 km. Oprócz flat white’a będą również przelewy.

EKSPEDYCJA
Ul. Teatralna 12

Processed with VSCO with m5 preset

Processed with VSCO with m5 preset

Huh? Co Ty Katarzyna w kulki lecisz, przecież to herbaciarnia jest. No wiem, sorry. Dowiedziałam się po fakcie. W Ekspedycji, mieszczącej się w ścisłym centrum Katowic napijemy się bowiem głównie herbaty, ale pisząc ‚herbata’ nie mam tu na myśli czarnej Dilmah z torebki, tylko takie porzudne jak herbata po senegalsku, po maghrebsku lub Hongkongska Yuenyeung. I co, hipstrzerzy, wasze Hibiscus Blend ze Starbucks’a brzmi teraz jakoś mizernie, nie? Co do kawy – peruwiańska Arabika, jak na flat white za dużo spienionego mleka i ogólnie dosyć płaska w smaku. Świadomość, że flat white to podwójne espresso z mlekiem to trochę za mało. I nie wiem czy obsługa, nie będąc do końca pewna czego klient oczekuje, woli zaryzykować parząc mu kawę na chybił trafił, bo może laska wypije i nie wstawi 2 na fejsie, ale ja wolę, żeby przyznała się ona do swojej niewiedzy i dopytała w razie wątpliwości. Bo potem trza pić takie cuś latte-podobne. Wnętrze zupełnie nie w moim stylu. Flat white wypijemy za 8 zł ze zniżką studencką (9zł bez), natomiast herbatki różnie, średnia cena to ok. 13 zł. Pan z obsługi polecił mi na następny raz kawę po turecku. Następnego razu raczej nie będzie (chociaż wielki plus za polecenie), ale na pewno znajdzie się wiele osób, które się tu odnajdą. Są planszówki i takie klimaty, a ja to wiecie, „pokolenie XD”, tylko ksiunżki, techno na słuchawkach i kompjutery.

KAWIARNIA FOTOGRAFICZNA
Ul. Teatralna 4

2018-10-22 04.52.26 2.jpg

Processed with VSCO with m5 preset

Processed with VSCO with m5 preset

Nie oddalamy się zanadto, bo dosłownie trzy kroki wcześniej mamy Kawiarnię Fotograficzną. Piłam tu flatka dwa razy, za każdym razem biorę na wynos, na wykład z metody fenomenologicznej. Bardzo cenię sobie miłą i uśmiechniętą obsługę, a tu okazała się ona do tego dobrze poinformowana, a to już w ogóle full wypas. Co do kawy – 100% Arabica Espresso Brasil, dla mnie odrobinę za słodka, a to podobno przez mleko bez laktozy. W domu piję bez laktozy i nie zauważyłam, żeby kawa przez to stawała się słodsza, no ale co ja tam wiem, piję Nescafe ze słoika. Nie mówię, że to jakiś wielki zarzut, kawa i tak bardzo mi smakowała, a do tego podano mi ją w pięknym, solidnym niczym porcelana, ekologicznym kubku, który nadaje się do kompostowania. Jest też dwuwarstwowy, zatem nie macie wrażenia poparzenia trzeciego stopnia waszych dłoni od trzymania kawy na zimnie. Dycha bez zniżki, 9 zł z legitką. Wnętrze z pomysłem, przytulnie, wygodnie, fajniutko, cieplutko. Jestem na tak i na pewno wrócę.

CAFE KATTOWITZ
Ul. Św. Jana 7

Processed with VSCO with m5 preset

Processed with VSCO with m5 preset

Processed with VSCO with m5 preset

Trzy minuty dalej mamy kolejne miejsce na kawiarnianej mapie Katowic. Wnętrza Cafe Kattowitz ciężko porównać z czymkolwiek. Nie jest to typowa hipsterska miejscówka dla milenialsów w zerówkach i z trzema start upami na koncie. To niezwykłe miejsce z duszą i z pewnością nie każdy się tu odnajdzie. Na wstępie wita mnie szczerze uśmiechnięta obsługa. Zamawiam to co zwykle. Dostaję kawę i do tego małą bezę. Kawa to, jak zresztą widać, Alfredo, i jest to mieszanka Arabiki i Robusty. Może strzelam sobie w stopę tym wyznaniem (poloniści, nie bijcie za ten idiom), ale powiem wam, że ja nie jestem tak całkiem Robuście przeciwna. Na przykład tu mi wszystko ładnie grało. Było czuć, że jest dużo mocniejsza od mojej typowej flat white, którą piję w ulubionych kawiarniach, ale smakowała mi, co mam udawać, że nie. Cena trochę zawyżona (13 zł), do tego wnętrze ociupinę za ciemne, ale poza tym, nie mam się do czego przyczepić. Na pewno nie wybrałabym się tu uczyć czy klepać w klawiaturę, ale ze znajomkiem czy z książką już czemu nie.

SYNERGIA
Ul. Andrzeja 29/2

Processed with VSCO with m5 preset

Processed with VSCO with m5 preset

Processed with VSCO with m5 preset

Processed with VSCO with m5 preset

Oh. My. Lord.
Jest jedna rzecz, która mi się strasznie nie podoba w tym miejscu.
Że jest za daleko!!!
Pamiętam jak weszłam tu po raz pierwszy. I mówię do siebie: To już jest moja ulubiona kawiarnia. Obsługa uśmiechnięta od ucha do ucha, bardzo komunikatywna i pomocna. Muzyczka na plus, wnętrze zdecydowanie w moich klimatach (jedyne miejsce, jakie dla mnie wnętrzarsko przebija Synergię to może Drukarnia w Gdańsku), espresso pod flat white (10 zł) na peruwiańskiej Arabice wypalanej specjalnie dla nich przez Hard Beans. Na zdjęciu powyżej widzicie aeropress (już nie pamiętam na czym, 11 zł), który też bardzo mi zasmakował, mimo, że do przelewów podchodzę jeszcze nieśmiało. Lubię miejsca przepełnione wszechobecną atmosferą pracy i kreatywności i Synergia jest właśnie takim miejscem. Pięć minut od dworca w Kato, 50 minut od mojego domu, sugar honey iced tea, za daleko, za daleko, ale leci dycha i wielkie serce dla was wszystkich, którzy tworzycie te miejsce.

BOTANIKA
ul. Sienkiewicza 27

2018-10-29 12.30.06 1.jpg

2018-10-29 03.29.02 3.jpg

2018-12-08 09.11.50 1.jpg

2018-10-30 08.05.58 1.jpg

Nie pamiętam już jak dowiedziałam się o Botanice, ale pamiętam, że za pierwszym razem musiałam użyć GPS’a w telefonie, żeby do niej trafić, mimo, że droga od dworca w Kato zajmuje niecałe 15 minut. Botanika jest trochę ukryta, ni to plus, ni to minus, tak tylko mówię, jakbyście mieli problem, by ją znaleźć. Byłam tam dwa razy, pierwszy raz na szybki flat white i po tamtej wizycie miałam takie neutralne odczucia, poza konkretnym wnioskiem w postaci skojarzenia z gliwickim Kafo. Filiżaneczki jak Kafo, koncept wnętrza odrobinę jak w Kafo, w tle muzyczka jak w Kafo. Oczywiście nie, że kopia. W filiżaneczki chyba akurat 70% lepszych kawiarni zapatruje się na CoffeeDesk, ale reszta wcale nie kropka w kropkę. Botanika jest przede wszystkim większa, dwupoziomowa, w Botanice zjemy cuś więcej niż kanapeczkę, Botanika ma swój własny klimat, a z głośników poleci elektroniczna nuta, ale nie w stylu Baths, a w stylu Lahr, a czasem nawet Gotan Project, do którego będziesz chciał zatańczyć tango z baristą. Espresso pod flata – klasycznie, Brazylia, natomiast pod chemex Panama. Ciasio pierwszorzędne, z tego co pamiętam to było to brownie z czerwonej fasoli. Obsługa po prostu – profesjonalna. Doinformowana, rozmowna, pomocna, sympatyczna. Proszę państwa co parzą kawę, ale parzą ją z nosem na kwintę w sumie nie wiedząc co sypią do kolby, proszę się przejechać do Botaniki (lub do Synergii), żeby zobaczyć jak państwo powinni klientów obsługiwać. Bywałabym częściej, gdyby nie to, że jest mi totalnie nie po drodze i nie mam czasu zapędzać się w rejony całkiem przeciwne mojej uczelni. Ale daję wam 10/10 prosto z serduszka.

Wnioski.
Gliwickie kawiarnie, które opisywałam poprzednim razem mają się dalej miernie. Jedna to się w sumie w ogóle nie ma się, bo się już zamknęła. Druga dalej świeci pustkami, jak obok niej przejeżdżam. Trzecią omijam, bo mnie zjechali na fejsie, to mam pewnie dożywotni zakaz wstępu. Czwartą chcę ponownie odwiedzić, a piąta to sieciówka – bywam często. Wnioski, moi drodzy, to powinny być dla tych nijakich kawiarenek w Gliwicach, które ciągną to tylko dlatego, że Kafo jest za małe by pomieścić pół miasta, a kawę gdzieś pić trzeba. Jak dla mnie jest to oczywiste – Katowice mają sto razy lepszą ofertę. Jak szłam do Botaniki, to minęłam chyba ze trzy kawiarnie, o których nie wiedziałam, a to było, na Boga, droga 950 metrów. Wiadomo, życie nie polega na chodzeniu po kawiarenkach i wydawaniu połowy pensji na cappucino, ale jak przychodzi do spotkania z koleżanką, popracowania na komputerze czy po prostu przyjemnego spędzenia czasu z książką, to się okazuje, że musisz wsiąść w pociąg, bo w twoim mieście są dwie fajne kawiarnie na krzyż, w których prawie zawsze jest ścisk. Katowice zapewnią wam kofeinowy dobrobyt, jak w Synergii nie ma miejsca to lecę do Bez Cukru (o Bez Cukru w kolejnym poście!) albo odkrywam kolejne nowe miejscówki, a lista mi się cały czas powiększa!

W kolejnym poście będą znowu Gliwice, a potem znowu Katowice, a potem może gdzieś pojadę, żeby nie było tak monotematycznie, dziubaski, nie martwcie się, nie będzie nudy. Trzymam w ręku Coffee Spots Polska, dajcie wiosnę i będę podróżować.

Na koniec polecam fajną pioseneczkę, która towarzyszyła mi pisaniu tego artykułu:

4 myśli w temacie “Kacha na ławę: gdzie wypić kawę w Katowicach?

  1. Hej!
    Aż chce się jechać do Katowic na pyszną kawę, ale jeszcze wszystkich kawiarni we Wrocławiu nie przetestowałam 🙂 Jak będziesz miała czas to ponawiam zaproszenie do Wro na kawę 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    Polubienie

  2. A Synergia ma jeszcze drugą miejscówę na Opolskiej 😉 I co więcej! Nawet trzecią w ING na Sokolskiej. Polcecam, polecam mocno zajrzeć do obu, wszędzie ten sam dobry klimacik!

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij